kwi 11 2008

Red Eye


Komentarze: 0

Wes Craven po kilkuletniej przerwie wraca w dobrym stylu na ekrany kin thrillerem, którego akcja rozgrywa się kilka tysięcy metrów nad ziemią.

Lisa Reisert – młoda bizneswoman kierująca obsługą hotelu, czeka na lotnisku na opóźniony lot do Miami. Podczas nudnego wyczekiwania poznaje sympatycznego Jacksona Rippnera. Nawiązują znajomość, a gdy w samolocie okazuje się, że mają miejsca obok siebie, to widz nie znający treści filmu może pomyśleć, iż ma do czynienia z kolejną komedią romantyczną. Jednak w chwilę po starcie sielanka ustępuje miejsca przerażeniu. Fabuła robi zwrot o 180º i z miłego na początku Jacksona wychodzi diabeł. Okazuje się, że ich spotkanie wcale nie było przypadkowe. Rippner jest w rzeczywistości zabójcą, który ma za zadanie nakłonić Lisę do współudziału w morderstwie znanego polityka. Bohaterka z racji swych zawodowych predyspozycji jest kluczem do sukcesu tej misji. Przekonanie jej nie powinno stanowić problemu, ponieważ ultimatum jest proste: albo pomoże w zabiciu polityka, albo jej ojciec zginie. Bohaterka znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Parę tysięcy metrów nad ziemią i bez możliwości ucieczki, jest zdana tylko na siebie.

Twórca trylogii „Krzyk” jest w wyśmienitej formie. Stworzył film, którego akcja wciąga praktycznie od pierwszych minut projekcji. Siła tego filmu przede wszystkim tkwi w tym, iż akcja rozgrywa się w klaustrofobicznym pomieszczeniu. Bohaterka osaczona przez bezwzględnego zabójcę, praktycznie nie ma możliwości wykonania żadnego ruchu na własną korzyść. Co prawda pojawiają się standardowe chwyty, jak wyjście do toalety, gdzie biedna dziewczyna będzie próbowała zostawić komunikat, ale na nic to się nie zda. Nie jest łatwą sprawą nakręcenie filmu, którego fabuła toczy się w jednym miejscu. Jest to jednak możliwe, co udowodnił Schumacher swoim „Telefonem” czy Natali filmem „Cube”. Craven również nie ma się czego wstydzić.

Strona aktorska filmu jest bardzo dobra. Oprócz wyjadaczy takich jak Jack Scalia w roli polityka, czy Brian Cox, który gra ojca głównej bohaterki, mamy tu dwójkę młodych, aczkolwiek utalentowanych aktorów. Rachel McAdams pomimo małego dorobku aktorskiego przekonująco zagrała kobietę maltretowaną psychicznie przez psychopatę. Rozterki, które targają główną bohaterką, zostały zagrane bardzo naturalnie. Cillian Murphy natomiast po raz drugi w tym roku udowodnił, że do ról morderców nadaje się znakomicie. Najpierw zaszedł za skórę Batmanowi w jego piątej odsłonie, a teraz wziął się za bezbronną (chociaż czy do końca bezbronną...) kobietę. W obydwu rolach spisał się wyśmienicie. W jego spojrzeniu lodowatych oczu jest to coś, co sprawia, że widz czuje pewien niepokój. Jego Rippner nie zawaha się przed niczym, byle tylko osiągnąć swój cel. Pilnuje swej ofiary na każdym kroku, a wszelkie próby bohaterki mające na celu oszukanie swego oprawcy, zostają od razu przez niego wychwycone, co powoduje, iż napięcie zamiast opadać, wciąż wzrasta. Pomimo, iż widz spodziewa się happy endu, to jednak to do ostatnich minut nie ma pewności czy wszystko potoczy się dobrze.

Kto liczy na thriller, gdzie krew leje się strumieniami, niech porzuci nadzieję. Natomiast jeśli ktoś chciałby zobaczyć psychologiczny pojedynek na dosłownie wysokim poziomie pomiędzy zabójcą, a jego ofiarą, niech poświęci te niecałe półtorej godziny na seans. Filmów, gdzie obserwowaliśmy walkę zła z dobrem, było w kinie całe mnóstwo, lecz „Red Eye” wcale nie odstaje od nich poziomem.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz